sobota, 8 grudnia 2012

Prolog: Historia pewnej miłości.



Cudowne Księżniczki!
Witam Was bardzo, bardzo cieplutko na moim nowym blogu z opowiadaniem.
Od dłuższego czasu bardzo brakowało mi siatkówki w tym nieco nierealnym wydaniu, dlatego musiałam powrócić z nową-starą historią. Starą, bo w bardzo dużym stopniu opartą na pierwszej historii pisanej przez mnie, a nową, bo inne imię głównej bohaterki, inny typ narracji, inny tytuł, inny szablon... No właśnie, szablon. Kill - adminko siatkarskiego forum [na które zresztą bardzo serdecznie zapraszam te z Was, które jeszcze nie zagościły w naszych szeregach: siatkowkaweb.fora.pl], nawet już sama nie wiem, jak mam Ci dziękować. Pomogłaś mi już tyle razy, wykonując tak niesamowicie piękne i czarujące szablony, że szczerze - nie mam pojęcia, jak Ci się odwdzięczę. Póki co mogę jedynie raz jeszcze z całego serduszka podziękować Ci za to, że poświęciłaś dłuższą chwilę swojego cennego czasu na wykonanie tej oto wspaniałej grafiki. Masz niesamowity talent i smykałkę do tworzenia takich perełek. Jesteś fenomenalna!
Powracając do kwestii opowiadania, to mam taką cichutką nadzieję, że czasem ktoś zechce mnie tu odwiedzić i przeczytać oraz skomentować to, co właśnie smaruję. Będzie to dla mnie ogromny zaszczy i wielka przyjemność.

„Za mną, czytelniku! Któż ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy plugawy język! Za mną, czytelniku mój, podążaj za mną, a ja ci ukażę taką miłość”.
„Mistrz i Małgorzata” Michaił Afanasjewicz Bułhakow

Prolog: Historia pewnej miłości.
Kiedy po prawie 30-minutowej wędrówce, dotarliśmy wreszcie do centrum handlowego, na niebie zebrały się czarne chmury. Patrząc na Alka, pomyślałam, że po raz pierwszy spotkałam go właśnie w tym miejscu - właśnie przed tą galerią. Teraz jestem pewna, że musiało w tym maczać palce przeznaczenie. Tamtego popołudnia mogłam być przecież w tysiącu innych miejsc. Zakupy nie były wówczas koniecznością, ale przyszłam akurat tu, jakby popychana jakąś niewidzialną siłą.
Przeznaczenie.
- No chodź już! - Serb zawołał do mnie, kiedy zatrzymałam się i machinalnie spojrzałam na ciemnoniebieskie niebo.
- Chyba będzie lać - rzuciłam i nawet nie zauważyłam, że Alek po kilku sekundach był już przy samym wejściu do budynku.
– Chodź, bo zmokniesz! – zawołał, wchodząc do środka.
Mimo iż czułam na swojej skórze coraz większe krople deszczu, wcale nie miałam ochoty się przed nim chować. Stanęłam z głową uniesioną do góry, patrząc jak niebo  zamieniało się w granatowy, bezbrzeżny ocean. Zerwał się silny wiatr, porywający moje włosy w różne strony świata. Czułam jak ulewa moczy każdy kawałek mojej skóry i każdy kawałek ubrania. Wyciągnęłam w bok ręce, kręcąc się dookoła. Byłam pewna, że spływająca po mnie woda zmywa ze mnie wszystko, co złe. To było niczym katharsis, po którym moje życie miało się rozpocząć jeszcze raz.
Wirując na deszczu, czułam się całkowicie wolna. Moją jedyną prawdziwą tożsamością był tylko On. Czułam jakby Szatyn wypełniał mnie od środka.
- Hej! Panno z mokrą głową! – odwróciłam się w stronę wołającego chłopaka, który stał przy oszklonych drzwiach – Zwariowałaś? Leje jak z cebra! Co ty tam robisz? – rzucił wesoło, próbując przekrzyczeć szum wiatru i deszczu.
- Kocham cię! – krzyknęłam roześmiana, ponownie się obracając.
Alek podarował mi w odpowiedzi najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam w całym swoim życiu, po czym podbiegł do mnie, starając się wciągnąć czarny kaptur na głowę. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do galerii.
***
W galerii nie było wielu ludzi. W zasadzie, gdyby ktoś się uparł, mógłby policzyć ich na palcach. Bełchatów był na tyle małym miastem, że nikogo już nie dziwił widok zawodnika tutejszej Skry. Niemniej jednak, miałam jakieś dziwne wrażenie, że ciągle ktoś za nami idzie, dosłownie krok w krok. Lecz kiedy odwracałam głowę do tyłu, nie mogłam dostrzec niczego nadzwyczajnego. Jedyne, co mnie dziwiło to fakt, że kilka razy w ciągu jakiś 20 minut niemal otarła się o moje plecy wysoka i zgrabna dziewczyna, spod której kaptura wystawały końcówki rudych włosów. Zawsze jednak wpadała na mnie, kiedy akurat Alka nie było w pobliżu. Chciałam zwrócić mu na to uwagę, ale on zawsze mówił dwa razy więcej i trzy razy szybciej ode mnie. Zanim zdołałam zebrać myśli, on już dokonał monologu wewnętrznego.
- Podoba ci się ta sukienka? - zapytał, kiedy przechodziliśmy obok wystawy mojego ulubionego butiku. Zatrzymałam się, spoglądając przez przezroczystą taflę na śliczną sukieneczkę w kolorze ekri, może wanilii - nie wiedziałam. Ale była naprawdę ładna, taka dziewczęca i delikatna. Pewnie większość nastolatek przechodziła obok niej obojętnie, ale ja dostrzegła w niej jakąś magiczną cechę. Być może wypływała ona z malutkich kwiatuszków, które tworzyły piękną siateczkę.
- Może - odpowiedziałam jednak bardzo zdawkowo.
- Chciałbym, żebyś ją przymierzyła - powiedział bez ogródek.
- Dlaczego?
- Może kiedyś ci się przyda.
- Od kiedy ty myślisz tak przyszłościowo? - zaśmiałam się, ale widząc błagalne spojrzenie swojego chłopaka, powróciłam do dawnej miny w stylu poker face.
- Więc jak? - dociekał, udając zniecierpliwionego.
- Znowu muszę się dla ciebie poświęcić? - zapytałam, kładąc szczególny nacisk na określenie znowu.
- Jeśli masz serce mi odmówić, to... - Alek mrugał oczami, chcąc wzbudzić litość w moim małym sercu.
- Jesteś okropny - przerwałam mu, złośliwie marszcząc nos, ale po chwili ruszyłam do owej sieciówki i podchodząc do jednego z wieszaków, wybrałam jedną sukienkę, przeglądając z uwagą rozmiary na metkach. Następnie sprawdziłam, która przymierzalnia jest pusta i do niej właśnie weszłam.
Nie spieszyłam się. Bardzo po woli zmieniłam swoją jeansową koszulę na ową sukienkę, która przykuła wzrok Szatyna.
Spojrzałam w lustro.
Nie wierzyłam.
Patrzyłam na swoje odbicie, szukając w nim choć malutkiej części siebie - Hani Lachman. W lustrze nie widziałam jednak tej szarej, zwykłej dziewczyny idealnego Aleksandra Atanasijevića. Jej odbicie przedstawiało kogoś zupełnie obcego.
Kobietę.
Jakąś piękną kobietę w ślicznej sukience w kremowym kolorze, podkreślającym jej delikatne rysy. Widziałam nieznajome błyszczące oczy otoczone wachlarzem cudzych rzęs…
Nie rozumiałam obrazu w lustrze.
Nie poznawałam zgrabnych nóg tej pani z odbicia. Ani jej pięknych, wijących się wokół szyi włosów.
Mimo wszystko wiedziałam, że to była ta szczęśliwa ona. A przecież  do tej pory nie odczuwałam niczego poza smutkiem. Ba! Odczuwałam absurd swojego istnienia. Żyłam, oddychałam, chodziłam po ziemi. Uciekałam przed niesprawiedliwością i prawdą, gubiąc po drodze wszystkie resztki tego, co dobre. A dzięki Szatynowi z powrotem je odnalazłam. Dlatego teraz nie poznawałam samej siebie. Za długo żyłam  bólem i płaczem, by pamiętać, czym jest szczęście. Wiedziałam jednak, że gdy w końcu ponownie do mnie zawitało w postaci światła w czekoladowych oczach pewnego chłopaka, nie mogłam tak po prostu go odrzucić i pozwolić mu odejść…
Serb wywrócił całe moje życie do góry nogami. Zmienił mnie. Odnalazł we mnie piękno i słowami „kocham cię” wyciągnął je na wierzch. Czułam się jak śpiąca królewna. Zupełnie jakbym po długich miesiącach modlitwy o cud w moim, z pozoru usłanym różami, życiu pojawił się on – książę, który jednym pocałunkiem zbudził mnie z bardzo ponurego koszmaru, tylko po to, by móc rozpocząć kolejny sen, ale tym razem wspólny i piękny.
Popatrzyłam więc w lustro po raz kolejny. Podniosłam do góry głowę, uśmiechnęłam się do siebie i bez cienia zażenowania, lęku czy wstydu wyszłam z przymierzalni lekko i pewnie.
Z początku Alek siedział na wygodnej, skórzanej kanapie, przeglądając w skupieniu ulotkę sklepu. Po kilku sekundach spojrzał w końcu w moją stronę. Podniósł się z miejsca, mimowolnie rozchylając lekko swoje koralowe usta. Kiedy byłam już przy nim, popatrzył na mnie tak, jakby patrzył na coś, czego pragnął, na co czekał, jednocześnie zupełnie się tego czegoś nie spodziewając. Ciemnowłosy chwycił moją dłoń, po czym ją pocałował.
- Haniu, gdzie ty byłaś przez całe moje życie? – wyszeptał, nie spuszczając ze mnie wzroku - Wyglądasz… - zaczął, przysuwając się bliżej.
- Ty też – odparłam, uśmiechając się szeroko, choć przecież Alek nie zmienił nic w swoim wyglądzie. Tak, jak przed kilkoma minutami, pozostawał w szarej koszuli w kratę przykrytej czarną kurtką.
- Chciałbym ci ją kupić - powiedział Serb, wskazując na sukienkę, którą miałam na sobie.
- Ale dlaczego? Jaka to okazja? Miałam ją tylko przymierzyć - pytałam, bo czułam się nieco zdezorientowana.
- Bez okazji. Jak ją zobaczyłem, to po prostu mi się spodobała. A raczej pomyślałem o tobie i stwierdziłem, że powinnaś ją mieć - wyjaśnił krótko i rzeczowo - Proszę... Zwyczajnie chcę, żebyś ją miała. Jeśli musisz, uważaj ją za prezent urodzinowy.
- Moje urodziny są w sierpniu - zauważyłam.
- No, to troszkę się pospieszyłem - tu zamilkł na chwilę - Proszę.
- Alek, to naprawdę bardzo miłe, ale ja chyba nie powinnam.
- To tylko kawałek materiału, a nie pierścionek zaręczynowy.
Nadal niepewna, poddałam się w końcu i pocałowałam Alka.
- Dziękuję - powiedziałam cicho, a potem dodałam - Rozpieszczasz mnie, wiesz? Ludzie zwykle nie robią mi prezentów bez konkretnego powodu.
- Wobec tego, dobrze, że to zrobiłem. Naprawdę uważasz, że zawsze musi być jakiś powód? Nie zdarzyło ci się nigdy zobaczyć czegoś, co wydało ci się idealnym prezentem dla kogoś, i kupić to?
- Oczywiście, ale nie w ten sposób. Nie chcę, byś myślał, że oczekuję od ciebie takich prezentów, bo tak nie jest.
- Wiem i częściowo właśnie dlatego sprawia mi to przyjemność.
- Jesteś nieoceniony - musiałam jakoś docenić starania Alka, więc po raz kolejny przylepiłam swoje usta do jego policzka, wdrapując się na czubki palców - Tylko proszę, nie rób tego więcej, bo jest to dla mnie sytuacja, delikatnie mówiąc, krępująca - poprosiłam - A teraz, pozwól, że pójdę się przebrać - dodałam z udawaną manierą celebrytki.
***
- Chodźmy stąd, co? – rzucił nagle Szatyn, kiedy właśnie wyszliśmy ze sklepu.
- Jasne, jeśli chcesz – odrzekłam, wzruszając ramionami – Tylko skąd nagle taki pomysł? Jeszcze niedawno chciałeś mnie tu na siłę zaciągnąć.
- Ale teraz widzę, że nie tylko ja uważam cię za najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Wszyscy faceci się na ciebie gapią, a przecież ty jesteś tylko moja. Jesteś, prawda?
- Chodź – poprosiłam, wyciągając do chłopaka rękę. Pociągnęłam go w stronę windy, by po kilku minutach znaleźć się wreszcie na samym parterze galerii.
- Jesteś jedyną osobą, do której kiedykolwiek chciałam należeć, Alek – oznajmiłam nagle i sama nie wiedziałam, dlaczego akurat teraz to powiedziałam – Jestem twoja. Posiadasz mnie – szepnęłam, przymykając oczy.
- Ciebie nie można „posiadać”, nie można „mieć” – odparł z żalem w głosie – Gdybyś była całkowicie moja, nie bałbym się, że mnie kiedyś zostawisz. A tak się stanie – ciemnowłosy spuścił wzrok, opierając się o ścianę – Nie pytaj, dlaczego tak myślę, proszę.
W tym momencie poczułam się kompletnie zagubiona. Już otworzyłam usta, by coś powiedzieć, kiedy Alek nagle ruszył przed siebie. 
A jednak miałam rację, gdy obawiałam się, że prędzej czy później odejdzie. Ba! On najwyraźniej nie jest tak nieskazitelnym, jak do tej pory o nim myślałam. Z jego wypowiedzi wynikało przecież, że skrywa jakąś tajemnicę, której sam się wstydzi, o której sam chciałby zapomnieć. Tylko, dlaczego powiedział o tym właśnie teraz? Czemu musi psuć najpiękniejsze momenty? Zaczynałam się bać tego, co jej ‘pan idealny’ może zrobić.
Pobiegłam za nim po chwili, gdy on już przechodził przez ulicę. Złapałam jego silną dłoń, co spowodowało, że zatrzymał się.
- Alek... - wyszeptałam.
I wtedy właśnie ujrzałam przemykającą na dnie jego oczu łzę.
Jeszcze przed chwilą byłam na niego wściekła, a przynajmniej zła za to, że wysyła mi sprzeczne sygnały, a teraz - teraz uległam jego dotykowi, głosowi, spojrzeniu. Wtuliłam się w niego, nic nie mówiąc.
Wracając, nie zamieniliśmy ze sobą już ani jednego słowa.
Tak, historia naszej miłości była bardzo burzliwa... 

12 komentarzy:

  1. mm jak miło znów czytać Twoje opowiadania :)
    kill ma dar do grafiki a Ty do pisania
    czekam na kolejne, pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam zaczytywać się w tych Twoich obszernych (a może to moje takie ubogie?) rozdziałach. <3
    Biorę się do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny początek!
    jeszcze chyba nie czytałam żadnego opo o Alku. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli mam być szczera, to ten prolog nie zachęcił mnie do czytania następnych rozdziałów. Nie zrozum mnie źle, piszesz naprawdę niesamowicie, pokochałam twój sposób pisania od opowiadania również z Alkiem w roli głównej. Dobrze pamiętam, że blog nazywał się "voleyball-and-love"? Mogę się mylić. Tamto opowiadanie było takie... wyjątkowe. Dlatego poświęcałam mu dużo czasu, wracałam do ulubionych momentów i pisałam Ci długie komentarze z moją opinią na temat poszczególnych odcinków. Nie wiem, czy mnie chociaż trochę kojarzysz, ale w sumie nie o to mi chodzi. Chodzi mi o twoje nowe opowiadanie, które również może być wyjątkowe i zapewne takie będzie, ale jak na razie wydaje mi się, że jest bardzo słodko, cukierkowo. Nierealne i trochę przesadzone. Być może to tylko prolog. Nie wiem i dlatego chce się dowiedzieć i będę czekać na kolejne odcinki. Uwierz, że moim celem nie jest obrażenie twojej pracy, ale myśl, że każdemu przyda się trochę opinii od kogoś z boku.

    Pozdrawiam, Raffi. :)
    Ps. Gdybyś mogła, będziesz dodawać informację o nowych rozdziałach na ciacha.net? Stamtąd właśnie przybywam. Pewnie będziesz, ale nie zaszkodzi poprosić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raffi? Oczywiście, że kojarzę!
      Mogę Cię informować na Ciachach, ale jeśli chcesz to mogę też podzielić się nr GG. Daj znać. ;)
      I absolutnie się nie obrażam, wierz mi.
      Ale jeśli mam być szczera, to powiem Ci, że zdaję sobie sprawę z tego, że jest trochę 'za różowo', ale ja po prostu tak lubię. Jestem, wiesz, taką beznadziejną romantyczką i inaczej nie umiem. Choć postaram się coś zmienić. I powiem Ci, że bardzo się cieszę, że potrafisz skrytykować, bo to znaczy, że czytasz dokładnie i masz jakieś konstruktywne przemyślenia, a nie tylko: "Jest dobrze" czy coś w ten deseń.
      No, a co do ciągu dalszego, to nie mogę obiecać, że nie będzie cukierkowo, bo sama jeszcze tego nie wiem. ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. A ja właśnie za to lubię Twoje opowiadania! Bo wciągają człowieka w taką piękną krainę, pełną miłości i bliskości drugiego człowieka. Czasem dobrze jest wybrać się do takiego właśnie miejsca. ;)

      Usuń
    3. Nie chodzi mi, że nagle ma być jakoś dramatycznie, bo potrafię zrozumieć, że chciałaś przekazać jakim uczuciem darzą się bohaterowie przed następnymi wydarzeniami - nawiązuje do końcówki. Dlatego też wydaję mi się, że wyjątkowo w prologu jest tylko tak na przerost różowo. Nie przeszkadza to i niektórym, jak koleżance wyżej to się właśnie podoba. :) Dlatego też, nie chce do końca wyrazić mojej opinii tylko i wyłącznie po prologu, więc wole poczekać.
      Co do GG, może Cię to zdziwi, ale nie używam tego komunikatora. Stwierdziłam, że strasznie zabiera mi czas. Dlatego prosiłabym o informację na Ciachach. :)

      Raffi.

      Usuń
  5. Może faktycznie za różowe, ale i tak już się wciągnęłam. ;) Ciekawi mnie, co Alek skrywa, ale to pewnie wszystkich, więc nowości jakiejś nie piszę. ;D jakbyś mogła to informuj mnie o nowych rozdziałach. ;) [ 3774639 ]
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wróciłaś!!! Pięknie!!! Czekam na kolejne :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co powiedzieć. To jest piękne... Czekam na więcej.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem jak Ty to robisz, że Twój prolog jest tak obszerny jak całe moje opowiadanie.. Tak właśnie sobie myślę, że z każdym Twoim blogiem lubię Alka co raz bardziej, cóż za dziwny zbieg okoliczność :)
    Szablon powala na kolana, kolejna genialna praca kochanej @kill.
    Czekam na pierwszy rozdział, czy też mogłabyś mnie informować? GG- 437853
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne ale szczerze mówiąc to dziwnie mi się czyta takie historie...

    OdpowiedzUsuń